czwartek, 14 sierpnia 2014

Herkules- recenzja.

 

    Nie marnując słów i pięknej białej kartki programu do pisania, rozpocznę recenzję filmu, na który wybrałam się razem z rodziną trzynastego sierpnia, a mianowicie,, Herkulesa”.
   Jest to kolejna reinterpretacja klasycznego mitu. To opowieść o losach Herkulesa wygnanego z Aten i poszukującego ukojenia w walce, byciu najemnikiem i złocie.  Razem ze swoją ,, Drużyną Pierścienia” zostaje zatrudniony przez dobrego króla Tracji, który później okazuje się być złym królem. Ma wyszkolić armię, obronić ludność i władcę przed domniemanym najeźdźcą.  Jak można by się domyślić, udaje mu się.  W pewnym momencie jednak bohater zdaje sobie sprawę, że został oszukany, a dobry/zły król sam pragnie podbić inne ziemie oraz ludy i zawładnąć całą Grecją. Postanawia zostać narodowym bohaterem i zniweczyć plany byłego pracodawcy. W między czasie dowiaduje się kto zabił mu rodzinę, poznaje piękną królową i niszczy posąg nienawidzącej go bogini.
   Już w pierwszych minutach zostaje nam podany na talerzu wzór drużyny, który możemy zauważyć również w innych filmach. Czy jest to ,, Thor”, ,, Fantastyczna czwórka”, czy też ,, Avengers” między kilkoma dzielnymi wojami odnajduje się jedna dzielna wojowniczka, która podbija nasze serca. Pokazuje, że kobieta też potrafi być dzielna, walczyć o swoje , nie poddawać się i równie dobrze jak mężczyźni władać mieczem lub inną bronią.
   Grze aktorskiej Dwayne’a Johnsona nie można nic zarzucić. Jego rola jest bardzo wiarygodna, choć na twarzy bohatera malują się wciąż te same emocje: radość, gniew, smutek i tak w kółko. 
   Naprawdę bardzo dobrym pomysłem była zmiana koncepcji i przedstawienie Herkulesa jako czułego ojca, któremu rodzinę zabił król Aten zazdrosny o uwielbienie ludu. Dzięki temu bohater nie stał się kolejnym ,, mięśniakiem” pozbawionym uczuć.
   Tym razem efekty 3D zasługują na pochwałę. Nie sprawiły, że film stał się  sztuczny, tylko dodały mu uroku. Nie raz, nie dwa nieświadomie widz może uchylić się przed strzałą, oszczepem, czy tez ostrymi zębami Lwa Nemejskiego, co sprawia, że adaptacja jest bardziej realistyczna.
   Wprowadzenie bohaterów dziecięcych, przedstawienie ich dramatycznych losów oddziałuje na emocje odbiorcy.  Wiele brutalnych scen z udziałem dzieci łapie za serce i przypomina, że na wojnie zawsze są ofiary, bardzo często nawet tak bezbronne.
   Fabuła luźno traktuje mit jak i samego bohatera.  Raz wprawia nas w strach, a raz bawi komizmem sytuacji i postaci. Wróżbita wyczekujący na śmierć, która wcale nie zamierza przyjść tak szybko jest tego przykładem. 
    Tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Są może trzy czynniki, które zauważyłam w filmie.  Pierwszym z nich, według  mnie najważniejszym, jest zmiana imienia głównego bohatera. Na samym początku narrator mówi, że matka Heraklesa dała mu to imię na cześć bogini Hery. Kiedy jednak zaczyna opowiadać o dorosłym mężczyźnie,  zostaje zmienione na rzymskie Herkules i wymawiane przez innych ludzi aż do ostatniej sceny.  Podejrzewam, że ma to związek z przywiązaniem się populacji XXI wieku do jego rzymskiej wersji, choć skoro rzecz dzieje się w starożytnej Grecji powinno zostać to pierwsze.   
   Drugą i ostatnią rzeczą jest ucięty wątek. Wiele osób mogło nie zwrócić na niego uwagi, aczkolwiek ja uważam, że wprowadzenie postaci Resosa, który przez pierwsze pół godziny filmu pojawia się i znika jak Józek z piosenki zespołu Bajm było totalnym niewypałem.  Bohater, o którym na początku dowiadujemy się kilku ciekawych rzeczy później zostaje pojmany, związany, wypowiada kilka zdań i znika równie szybko jak się pojawił pozostawiając wielką przepaść niekończącej się historii, której widz nigdy nie pozna.

   Oprócz tych dwóch minusów nie wartych ani jednej złotej greckiej drachmy i fabuły prostej jak budowa cepa, film ogląda się bardzo przyjemnie.  Myślę, że autorzy, reżyserzy, czy też scenarzyści chcieli przede wszystkim pokazać, że ,, nie trzeba być półbogiem, żeby być bohaterem”, co może być przesłaniem dla ludzi XXI wieku.  Polecam tym, którzy nie liczą na arcydzieło zasługujące na Oscara, ale na lekki film przygodowy dla całej rodziny. 


3 komentarze:

  1. muszę przyznać że Twoja recenzja zaciekawila mnie bardzo :) jako dzieciak lubiłam oglądać Heruklesa w wersji animowanej :)
    mogę prosić o poklikanie w linki :)?
    http://www.likemywholefashion.pl/2014/08/kompletujemy-garderobe-na-jesien-part-ii.html
    P.S. co powiesz na wspólną obserwację?

    OdpowiedzUsuń